Jedna z form promocji, oferowanych przez niektóre łódzkie hipermarkety budzi szczególne kontrowersje. Na półce pojawia się bowiem produkt, którego przykładowa promocyjna cena wynosi 5 zł. Jednak kasa wybija wyższą np. 10 zł. Klient musi zapłacić tę drugą kwotę. Aby zakupić towar w cenie promocyjnej, staje następnie w kolejce do biura obsługi klienta i tam odbiera różnicę między tymi sumami. Na półkach nie ma informacji o tym, że tylko w taki sposób można kupić dany produkt po obniżonej cenie.  Izabela Modzelewska, prawnik z Biura Miejskiego Rzecznika Praw Konsumentów mówi: - Taka sytuacja jest niezgodna ze stanem prawnym, ponieważ sprzedawca powinien sprzedawać towar, czyli wybijać na kasie cenę, za którą jest on oferowany na półce.  Hipermarkety tak oto tłumaczą tego typu promocje: po decyzji o obniżeniu ceny za jakiś towar, zmiana następuje tylko na półce. W systemie nadal pozostaje zapisana poprzednia wartość towaru. - Zaistniała sytuacja wynika z błędu w systemie. Ceny promocyjnych produktów w kasie są wyższe niż na półkach, bo zawodzi system. Wtedy klient może różnicę odebrać w biurze obsługi. Jest to ukłon w stronę naszych klientów. ? Mówi Agnieszka Suszko z działu współpracy z mediami Tesco Polska. Pomyłka, czy celowe działanie? Niektórzy klienci na wiadomość, że muszą stanąć w drugiej kolejce są zaskoczeni i chociaż zdenerwowani, poddają się zasadom promocji, aby nabyć jakiś produkt. Inni, aby nie tracić czasu, rezygnują bądź z zakupu, bądź to z pieniędzy. - Jest to po prostu dziwne działanie i myślę, że obliczone na taki efekt, że konsument zrezygnowany staniem w długiej kolejce raz do kasy, a potem do biura obsługi klienta, po prostu nie będzie dochodził tej różnicy cen i sobie odpuści promocje, kupując de facto towar za cenę wyższą  ? Wydaje się to z jednej strony niezgodne z obowiązującymi przepisami, a z drugiej w ogóle nielogiczne. Jaki cel ma działanie takie, gdzie pobierana jest cena wyższa, po to tylko, aby za moment konsument musiał stanąć w drugiej kolejce - zastanawia się Izabela Modzelewska.